Kolejna sesja stylizowana za mną...
Mam grupę znajomych zakręconych na punkcie filmowych stylizacji. Byli wikingowie, rzymscy wojownicy, peaky blinderowcy, stylizowane sesje kowbojskie z końmi, a teraz klimaty ze "Stalkera" Andrieja Tarkowskiego...
Po co robię takie sesje? Dlaczego wchodzę w nie jak w dym?
Przygoda, wyzwanie, coś innego, niż zwykle, możliwość sprawdzenia nowych kadrów, odkrywanie fajnych miejsc...
Z Bartkiem mieliśmy iść innym tropem, z innej produkcji filmowej czerpać inspirację.
Po drodze pojawiają różne komplikacje i idzie się w improwizację... a z improwizacji wynikają najlepsze rzeczy.
Miało być w duchu Fallout. Żeby być w temacie odpaliłem na Amazonie pierwszy odcinek. Po dwóch kwadransach powiedziałem dość znęcania się nad sobą. Wystarczy mi ze świat wokół jest napięty, nerwowy. Nie mam siły, ochoty na dołowanie się kolejną postapokaliptyczną wizją upadku ludzkości.
Ale... sam temat upadku, rozkładu, brudu, pleśni, samotności w świecie, który przestał funkcjonować jest zawsze pociągający.
To było dobre spotkanie - utaplane w błocie, wilgotne od deszczu, usmarowane rdzą i grubą warstwą kurzu. Nie dorabiam do tego żadnej ideologii. Klimat sam się broni, opowieść sama buduje wątki...
Ta sesja odbyła się na Śląsku. W miejscu, które doskonale nadaje się do klimatów post-apokaliptycznych. Zniszczone, obskurne, brudne, częściowo nieczynne.
Nie mogę zdradzić, gdzie dokładnie - taka umowa. Jest plan, by tam wrócić latem i zrobić jeszcze jeden set męski - w innej tematyce, innym klimacie...
Stylizowane sesje męskie to zawsze przygoda. Nie tylko dla serialomaniaków. W każdym z nas drzemią fantazje, by wejść w inną rzeczywistość, stworzyć coś nietypowego, niebanalnego, dać upust energii, pokazać swoją inną twarz. Na takie sesje nieustannie namawiam i zapraszam...
I jeszcze ważna sprawa... Takie sesje nie promują jakiejkolwiek formy przemocy, to stylizacja, a broń użyta jako rekwizyt to makieta.
